Category: podróże
Thai-Cambodia – dzień 5-6
Razem z wodą spływa pełno ryb. Więc tu warto żyć. Ale jak tu żyć, jeśli poziom wody podnosi się o 7-8 metrów? Sposoby są dwa: albo dom na palach, albo pływający. My zobaczymy ten drugi. Ludzie w pływającej wiosce żyją dokładnie tak, jak żyli kiedyś, czyli wieki temu.
Thai-Cambodia – dzień 4
Mieć skończone 45 lat i nadal figle w głowie! Przewracała się niespiesznie z boku na bok, prezentując każdorazowo jedną nogę, niczym słoni balet. Tworzyła masę bąbli skromnie nie zdradzając, czy ich źródłem jest trąba, czy też drugi koniec słonia.
Thai-Cambodia – dzień 3
Wewnątrz centrum znaleźć można mnóstwo złotych świątyń. Są praktycznie co krok. Nie trzeba otwierać przewodnika, wystarczy zrobić kilka kroków i zajrzeć przez bramę ozdobioną kolorowymi lampionami.
Thai-Cambodia – dzień 2
Jetlag. To uczucie, gdy za oknem jest już jasno, a Twoje ciało uważa, że jeszcze jest głęboka noc i uparcie
Thai-Cambodia – dzień 1
Pierwszy Mai Tai smakuje wybornie! Podobnie jak pierwszy masaż stóp. Najpierw krótka kąpiel w wodzie z dodatkiem limonek i jakichś korzonków przypominających imbir.
Luka X – dzień 4
Zatoczka Soline jest idealnie osłonięta od wiatru, przez co panuje tu niemal kompletna cisza. Zwykle o gotującej się wodzie przypomina gwizdek. Dziś słyszymy jak szumią bąbelki jeszcze we wczesnej fazie podgrzewania.
Luka X – dzień 3
– O naszych kulinarnych wyczynach będą krążyć legendy!
– O tak! Specjalności dalmackie!
– Może nawet Michelin nas zaskoczy i przywiezie nam jedną, zaszczytną gwiazdkę.
– Albo od razu pięć!
Luka X – dzień 2
Wachta kuchenna obejmuje również utrzymanie porządku na jachcie.
– Jaki mamy poziom napełnienia śmieci?
– Wychodzą …
Luka X – dzień 1
– To co? Dokąd płyniemy? – Kudłata pyta załogę pozostałą na pokładzie.
– W sumie Ty byś nas mogła porwać – zachęca Michu.
Luka X – dzień 0
– A może dołączyłabym podczas kolejnego kursu jako … uczestnik? – zastanawia się Kudłata – Odpowiednią liczbę godziny wypływanych na morzu mam przecież.
Kapitan takiej deklaracji odrzucić nie mógł. I tak oto z wiosną nadszedł termin rozpoczęcia zajęć praktycznych.
El Gouna – dzień 6
– Lucky man! – mówi kierowca motorówki kiwając głową patrząc z lekkim niedowierzaniem na stopę Kapitana. Pokaźny kolec (fragment muszli) przeszywa but na wylot. Dokładnie między palcami.
El Gouna – dzień 4 i 5
– Jak to było? Jak to było? – Kudłata szepcze do siebie wchodząc ostrożnie do wody – Deskę wrzucam na wodę, obracam się by poczuć wiatr za plecami. Podnoszę kite do dwunastej, do power zone. Sprawdzam, czy mam moc. Powoli przekładam kite na drugą stronę, stopy wysuwam w strapy, ósemka i wio!
El Gouna – dzień 3
Dojeżdżamy do górek. Ślady na ziemi sugerują, że tutaj płaska jazda się kończy. Kudłata mocniej naciska gaz by nadążyć za przewodnikiem. Opony z chrzęstem wgryzają się w żwir. W górę, w górę! Zakręt! W prawo! Kolejny w lewo! Nogi mocno ściskają siedzenie. Nie ma czasu na podziwianie widoków, trwa walka o życie by nie zsunąć się ze zbocza. Nagle przewodnik zniknął! Dopiero co był, gdzie on się podział?
– Ach! – tylko tyle zdążyła pomyśleć Kudłata widząc przed sobą zbocze prowadzące ostro w dół. Instynktownie ścisnęła hamulce i wstrzymała oddech.
– Zaraz będzie wypłaszczenie – powiedziała sama do siebie, po czym dodała gazu na załamaniu.
El Gouna – dzień 2
– Czujesz? – Kapitan strzyże uszami.
– Jakby wiało – Kudłata przytakuje.
Patrzymy w stronę spotów. Kite’ów nie widać.
– Może to tylko taki pierdek spod chmury?
– To co? Kawa?
El Gouna – dzień 1
Godzina wiosłowania na kajaku po okolicznych kanałach zaostrzyła apetyt.
– Przyniesiesz jeszcze jakieś ciastka?
– Ja już jestem full – odmawia Kapitan – Nic więcej nie wcisnę.
– A ja bym jeszcze spróbowała tych pozostałych łakoci … – wzdycha Kudłata – głupio mi było wziąć więcej niż osiem ciastek naraz.
El Gouna – dzień 0
– Wylądowaliśmy właśnie w Hurghadzie – mówi Kapitan – Temperatura na zewnątrz wynosi 24 stopnie. Dziękujemy za wspólny lot. Wychodząc prosimy o zabranie Państwa rzeczy osobistych, a rodziców prosimy o zabranie dzieci.
– Naprawdę to usłyszałam? – zastanawia się Kudłata czując jednocześnie jak odtyka się jej lewe ucho.
Thai-Viet – dzień 7
Wieczorem po powrocie na jacht wspominamy wyprawę na przesmyk.
– Ja w ogóle żałuję, że tam pojechałam! – wzdycha Jola – Przecież on prowadził jak wariat! Jakby jechał autostradą! Jak ja widziałam jak daleko jest do kamizelek. Jak to paliwo jest niedbale rzucone. No mówię Wam – masakra!