Dziś wachtę kambuzową ma Natalia i Andrzej. Córka i tata. Na śniadanie wyczarowali wspólnie naleśniki dla całej załogi. Do tego dżem i świeże winogrona, a w wersji wytrawnej ser i dalmacka szynka. Załoga wzdycha z zachwytem.
– Ale mój jest zimny – Piotrek usilnie szuka słabych stron posiłku.
Dokładnie w tym momencie spod pokładu wyłania się Andrzej trzymając dymiący jeszcze talerz.
– Proszę ciepły. Kto zamawiał?
Ten posiłek nie miał wad.
Przy śniadaniu omawiamy jak w dzisiejszych warunkach zrobilibyśmy odejście od kei. Wiatr wieje wzdłuż nabrzeża, czyli biorąc pod uwagę ustawienie łódki, idealnie w dziobek.
– Dzisiaj to chyba na springu rufowym, ster na lewo i silnik do przodu, co? – proponuje Piotrek.
– Albo na szpringu rufowym, ster na prawo i silnik wstecz – dodaje Kudłata.
Pomysły pojawiają się same.
– Dzisiaj nie mamy dalekiego przelotu. Właściwie stąd już widać miejsce, do którego płyniemy – informuje Kapitan.
Patrzymy we wskazane miejsce obserwując jednocześnie powierzchnię wody.
– Gdzie się nie odwrócisz to w mordewind – zauważa Michu.
– Znowu – wzdycha Kudłata.
Przygotowanie do wyjścia z portu. Wachta kambuzowa obejmuje również utrzymanie porządku na jachcie.
– Jaki mamy poziom napełnienia śmieci?
– Wychodzą …
Po śniadaniu ćwiczenia z nawigacji. Wyliczamy kursy. Odczytujemy pozycję. A tymczasem na zewnątrz wiatr wzmógł się i przekroczył 14 węzłów.
Dziś longside trzeba robić zdecydowanie uwzględniając znaczącą poprawkę na wiatr. Gdy wiatr przekroczył 16 manewr nadal był możliwy, choć trudny. Kapitanowie podjęli decyzję, że dopływamy.
– A dlaczego tu nikt nie pływa na żaglach? – Piotrek rzuca pytanie w eter.
– A dlaczego tu nie ma żadnych klamek? – Kudłatej przypomina się automatycznie cytat z Seksmisji.
W obu przypadkach udzielenie odpowiedzi było oczekiwane tylko po to, by upewnić się, że pytający już zna poprawną odpowiedź.