Thai-Cambodia – dzień 4

Mieć skończone 45 lat i nadal figle w głowie! Przewracała się niespiesznie z boku na bok, prezentując każdorazowo jedną nogę, niczym słoni balet. Tworzyła masę bąbli skromnie nie zdradzając, czy ich źródłem jest trąba, czy też drugi koniec słonia.

– Nie wiem dlaczego sądziłem, że skóra słonia jest inna w dotyku. Myślałem, że będzie sucha i twarda, a jest zaskakująco delikatna – Kapitan nie ukrywa zdziwienia jedną ręką sięgając do torby po kolejnego banana, a drugą trzymając na trąbie słonia. Smakołykami przyspieszamy nawiązanie przyjaźni z tymi kolosami. Bo jak inaczej określić zwierzaka, którego waga dochodzi do kilku ton?

Sanktuarium słoni w Chiang Mai. Miejsce zasłużonej emerytury egzemplarzy, które wcześniej miały mniej szczęścia. Budtang od rana do wieczora ciągnęła drewniane kłody tam, gdzie nie dały rady wjechać maszyny. A Tangi nosiła turystów spragnionych wątpliwej atrakcji. Drugiej stuknęła już pięćdziesiątka. Pierwsza ma kilka lat mniej. Ostatnie swoje lata spędzą w dżungli spacerując i kąpiąc się w rzece rozpieszczane przez turystów i swoich opiekunów, którzy nie odstępują ich dosłownie na krok.

W okolicy jest ponad 100 sanktuariów słoni! Wybór tego jednego to nie lada dylemat. Przeszukując relacje innych decydujemy się na Majestic Elephant Project. Godzina jazdy autem z miasta. Przesiadka na pickupa i mozolna wspinaczka pod stromą górkę. Ostatni odcinek na piechotę, gdy koła zaczynają bezsilnie boksować na mokro-rudym błocie pokrywające kamienie na naszej ścieżce. Dzień nie jest upalny. Na szczęście! Ale torba wypchana bananami i trzciną cukrową trochę waży. Za zakrętem stoją dwa olbrzymy, dla których dźwigamy te smakołyki. Jeszcze leniwie skubią trawę, ale już po chwili ich trąby bezbłędnie wyczuwają nowo-nadchodzące zapachy.

– Wyjmij z torby banana i wyciągnij po prostu przed siebie stojąc w miejscu – instruuje przewodnik.
Łatwo mówić. Gdy pięć i pół tony zmierza w Twoim kierunku instynktownie cofasz się i już. Nawet gdy zmierza powoli. Trąba owija się wokół banana i delikatnie go zabiera. Chwilę później wraca w poszukiwaniu kolejnego. Jej czubek jest lekko wilgotny i ciekawski. Nie należy zbyt długo gmerać w torbie. Z tak bliska łatwo uwierzyć, że trąba jest wrażliwym organem, którym słoń może z łatwością podnieść z ziemi pojedyncze źdźbło trawy, a zarazem potężnym narzędziem, którym może w jednej chwili oderwać całą gałąź drzewa. Po chwili łakomy zwierzak zabiera i trzyma w zwiniętej trąbie nawet trzy banany jednocześnie, w tym czasie chrupiąc jednostajnie trzcinę, którą pochłonął minutę wcześniej.
– Nie stój centralnie przed słoniem. Staraj się być nieco z boku. Maksymalny kąt widzenia słonia to 45 stopni – przypominam sobie, gdy oko Budtang wodzi za mną. A raczej za trzymaną na ramieniu torbie, która robi się coraz lżejsza. Powieka zakończona długimi rzęsami dostojnie mruga. Wpatrując się w nie zupełnie zapomniałam z kieszeni wyciągnąć kamerę, nie wspominając już o aparacie w plecaku.

Weź na spacer słonika, no weź!

Jakiś czas później rozpoczynamy spacer. Więcej w nim przystanków niż wykonanych kroków, bo słonie zatrzymują się często. Albo nieruchomieją na moment uważnie nasłuchując, albo kontynuują posiłek same wybierając to, na co mają ochotę. W tym celu oplatają wokół wybranych gałęzi trąbę i zsuwając w dół obrywając z niej wszystkie liście. Sporadycznie zatrzymują się, by stopą rozkopać ziemię i obsypać sobie nią grzbiet, aby chronić skórę przed słońcem. Opiekunowie wspinają się na strome zbocza naszej ścieżki, nożami przypominającymi maczety ścinają całe gałęzie i wręczają słoniom. A te używają ich najpierw jak miotełki do walki z muchami, a potem do jedzenia.

Pad Thai – szybka lekcja gotowania.

W wiacie nad rzeką lekcja gotowania Pad Thaia. Na gorącą patelnię z olejem najpierw wrzucamy tofu cały czas mieszając. Nie chcemy przecież przypalonego dania. Po chwili do niego wbijamy surowe jajka. Dotąd sądziłam, że to się robi dopiero pod koniec, mój błąd! Gdy się zetną, dorzucamy do tej kombinacji suchy makaron i delikatnie podlewamy wodą. Dodajemy kilka nowych kropli dopiero jak poprzednia wilgotność zostanie całkowicie wchłonięta. Pozostaje jeszcze tylko dodać orzeszki, sos, dorzucić kiełki fasoli mung, marchewkę oraz szczypiorek i danie gotowe!

Teraz pora przygotować posiłek dla słoni. Gotowany ryż, trochę mikroelementów w postaci soli, tamaryndowiec z zeszłorocznych zbiorów, który z brązowego zmienił kolor na czarny, orzeszki, banany utarte z jakimś korzeniem w gigantycznym moździerzu należy dobrze ugnieść i uformować z nich kule. Każda wielkości pięści dorosłego mężczyzny. Kapitan próbował kombinować i robić mniejsze, by mieć większą ilość tych kulek mocy, rozśmieszając tym samym naszego przewodnika do łez. Kulki były przewidziane na deser. Daniem głównym była trzcina cukrowa. To nieprawdopodobne, ale dwa ogromne kosze tych kłączy zostały schrupane w oka mgnieniu. Wiedzieliście, że dorosły słoń je 300 kg jedzenia i wypija 160 litrów wody każdego dnia? I że potrafi nie tylko świetnie pływać, ale i nurkować? Tangi zapomniała kostiumu i została na brzegu, ale Budtang ponoć pobiła dzisiaj rekord w długości swojej kąpieli.

Brunatno-szara woda zrobiła się rdzawo-ruda w miejscu, gdzie postanowiła polać swój grzbiet. Raz za razem zanurzała trąbę w rzece, zasysając wodę by zadzierając ją do góry zrobić sobie prysznic. Pracowicie pomagaliśmy jej usunąć nadmiar błota wodą z wiaderek. Nagle ugięła przednie nogi i dosłownie stanęła na głowie. Sporadycznie wynurzała czubek trąby by – niczym fajką – zaczerpnąć powietrza. Widząc jej mokrą skórę dopiero zauważyłam, że ma piegi na trąbie i uszach. Mieć skończone 45 lat i nadal figle w głowie! Przewracała się niespiesznie z boku na bok, prezentując każdorazowo jedną nogę, niczym słoni balet. Tworzyła masę bąbli skromnie nie zdradzając, czy ich źródłem jest trąba, czy też drugi koniec słonia. Móc po prostu na nią patrzeć i podziwiać tę niekrępowaną niczym radość to niepowtarzalne doświadczenie. Jeszcze tylko krótki rafting by wrócić do obozu, i to doświadczenie to już tylko miłe wspomnienie. Dobrze, że zachowały się zdjęcia, by je co jakiś czas odświeżać … Oby następne pokolenia też mogły tego doświadczyć, bo słonie należą do zwierząt zagrożonych wyginięciem. Główne zagrożenie stanowi dla nich nikt inny tylko człowiek. Kłusownicy polują na nie celem pozyskania cennej kości słoniowej. Szacuje się, że z tego powodu dziennie ginie na ziemi około 100 tych majestatycznych zwierząt.

Bul … bul … 😉

Comments (1):

  1. Alicja

    27 lutego 2023 at 19:53

    Moniko , świetna relacja z podróży – gratuluję !
    Ja też mam cudowne wspomnienia z wyprawy do Kenii jesienią 2022 – safarii do Tsavo East , Tsavo West i Amboseli cudowne! Pozdrawiam Was ❤

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.