Ludzie posiadają imiona. Od urodzenia kilka liter przyklejonych jest do naszej osoby. Niektórzy są z nich dumni. Niektórzy je nawet lubią. A niektórzy zostali nimi uszczęśliwieni (gdy piszę u s z c z ę ś l i w i e n i mam na myśli imiona nadane przez (bez wątpienia kochających) rodziców pragnących podkreślić wyjątkowość swoich pociech nie przypuszczając prawdopodobnie, że niektóre imiona (przykładów nie podaję jedynie dlatego by niepotrzebnie nie prowokować większej ilości takich sytuacji) nie tylko wyróżnią ich dziecię spośród szkolnego tłumu, ale będą także pożywką dla złośliwości maluchów w kreatywnie wykorzystywanym czasie pozalekcyjnym). Inni osobnicy gatunku ludzkiego zwracając się do nas używają naszego imienia. Czasem zdrobnienia. Czasem ksywki. Jednak w większości przypadków imienia.
Imiona nadajemy również psom, świnkom morskim, czasem nawet rybkom akwariowym. Dzięki czemu uprzejma pani w sklepie zoologicznym może zapytać z nieudawaną troską stałego klienta „I jak się dzisiaj czuje Chrumek? Czy odzyskał już apetyt po ostatniej biegunce?”
Kudłata zastanawia się czasem jaki jest sens nadawać imiona kotom. Co z tego, że nazwała kota Pastitsio (oryginalna pisownia παστίτσιο – słowo w języku greckim oznaczające danie składające się z ogromnej ilości makaronu, długiego niczym spagetti, ale z dziurką w środku oraz mielonego mięsa zatopionych w gęstym beszamelu – przyp. autora dla osób, które dotychczas nie spędzały wakacji w Grecji lub spędzały, ale z niewyjaśnionych przyczyn nie miały okazji, czy może raczej szczęścia rozkoszować się smakiem tej niezwykle kalorycznej potrawy) i w ten sposób oficjalnie go przedstawia, jeśli na co dzień zdecydowanie częściej woła do niego „Draniunatychmiastzłaźzestołu”! albo „Jakcięzłapiętozostanieszugrillowanynachrupko”! Jednak trudno zwracać się czule do właściciela nawet najpiękniej wylizanego futerka, gdy ten usiłuje przerobić myszkę na wersję bezprzewodową … odgryzając jej kabelek.
No właśnie – dlaczego nadajemy imiona kotom?