Choróbsko paskudne rozłożyło Kudłatą. Kaszel każdorazowo usiłujący wypluć zawartość organizmu. Ból skóry i kości. Zaprzyjaźniona pani doktor, antybiotyk plus trzy dni snu (w tym jeden dzień urlopu i dwa dni weekendowe) nie wystarczyły by wrócić do formy. Nie ma wyjścia – trzeba zobaczyć się ponownie z medykiem. Tym razem oficjalnie.
Czasy, w których w takiej sytuacji po prostu szło się do przychodni, siadało w kolejce i czekało na lekarza, niestety bezpowrotnie minęły. Teraz chory, mający szczęście bycia ubezpieczonym w prywatnej służbie zdrowia, musi zmierzyć się z … infolinią. Wybiera numer i słyszy monotonnie melodyjny głos automatycznej sekretarki:
– Jeśli Twój pakiet to Postaw na zdrowie 24 – wybierz 1. Jeśli Twój pakiet to Podaruj Zdrowie swoim Bliskim Których kochasz – wybierz 2. Jeśli Twój pakiet to …
Tu Kudłata przewraca oczami zastanawiając się co musiały zrobić firmy, by ich pakiety załapały się na wąskie grono cyfr dostępnych z poziomu klawiatury.
– … Niskie opłaty, Małe dopłaty – wybierz 3. Jeśli Twój pakiet to Badania Laboratoryjne Bez limitów – wybierz 4. Jeśli Twój pakiet to Dożyj późnej starości i męcz się dłużej z nami – wybierz 5. Jeśli Twój pakiet to …
Zmęczona odsuwa słuchawkę od ucha.
– W dowolnym momencie wciśnij 0 by połączyć się z konsultantem.
Nareszcie! Nie można było od tego zacząć?
– W celu usprawnienia obsługi podaj numer PESEL.
Kudłata mrużąc oczy uważnie wyklikuje numer.
– Dziękujemy. Wpisano poprawny numer PESEL. Proszę czekać na zgłoszenie konsultanta. Z uwagi na sezon dużej zachorowalności, okres oczekiwania może się przedłużyć. Jesteś … piąty.
Po dłuższej chwili:
– Dzień dobry. Czym mogę służyć?
– Chciałabym zarejestrować się do lekarza ogólnego w Trójmieście.
– Proszę poczekać. Przełączę rozmowę do koleżanki.
Po kolejnej chwili:
– Dzień dobry. Jak mogę pomóc?
– Chciałabym zarejestrować się do lekarza ogólnego w Trójmieście.
– W jakim mieście?
– Dowolnym. Tam, gdzie będzie najszybciej dostępny lekarz.
– Rozumiem. Sprawdzam Gdańsk. 18:45?
– Trochę późno. Proszę sprawdzić jeszcze Gdynię.
– Tam na pewno nie będzie miejsc.
– Proszę sprawdzić.
– 13:45?
A jednak! Ciśnie się Kudłatej na usta. Potulnie przełyka złośliwość.
– Doskonale.
– Poproszę pani numer PESEL.
To żart?!
Kilka minut później Kudłata rozpoczyna czekanie na spotkanie. We własnym domu. Co za wygoda. A jednak są plusy nowoczesnej infolinii.
Odpowiednio wcześnie – wiadomo, że o 13:45 miasto może być już zakorkowane – Kudłata pędzi w stronę ulicy 10 lutego. Pędzi i nagle dochodzi do niej, że nie zna konkretnego numeru. 10 to nazwa, nie numer w tym przypadku. Więc pędzi i pędząc googluje. Ma. 11. Ale numer!
Porzuca auto, kartkę potwierdzającą opłacone miejsce parkingowe na 30 minut wrzuca za szybę i pędzi do przychodni. Przychodnia znajduje się w centrum handlowym. Jakie to praktyczne. Można sprawdzić sobie poziom bilirubiny w moczu i po drodze kupić nową parę butów, albo modny szal i wino do kolacji. Wpada przez drzwi obrotowe i wzrokiem szuka informacji powoli obracając się wokół własnej osi. Są stoiska z książkami, z kosmetykami upiększającymi, ciastkarnia, kolorowe reklamy towarzystwa ubezpieczeniowego. Powoli zaczyna się jej kręcić w głowie od teledysku barw i głośnej muzyki. Gdzie ta informacja? Jest! Kartka rozmiaru A3 przytwierdzona do bocznej ścianki ruchomych schodów. Punkt interesujący Kudłatą jest na czwartym piętrze. Pędzi do windy. Przy czym pędzi oznacza przemieszcza się możliwie szybko mając na względzie jej obecny stan. Jest winda. W windzie guziki. Standard. Tylko pozornie. Guziki od minus dwa, do dwa. A gdzie … trzy i cztery? Nic to, pewnie dalej są schody. Jedzie. Wysiada. Znów się rozgląda. Nie ma schodów. Co jest? Coraz bardziej oszołomiona wchodzi do przypadkowego butiku.
– Dzień dobry. Czy pomoże mi pani dostać się na czwarte piętro?
– Jasne! Najpierw tą kładką na drugą stronę, potem – tu zauważalnie zwalnia – Nie, tam są schody. W pani stanie to proszę zjechać windą, wrócić do drzwi obrotowych, za nimi są kolejne drzwi, tam kolejna winda i ona jeździ na czwarte.
I tym sposobem Kudłata trafia do recepcji przychodni. Jest 13:51. W recepcji trzy panie. Są bardzo zajęte. Jedna piłuje paznokcie. Jedna patrzy w ekran monitora. A trzecia przed siebie.
Idzie kompletnie pustym korytarzem na sam koniec mijając szereg drzwi. Pokój nr 8. Jest 13:52. Delikatnie puka.
– Proszę!
Głos zapowiada kobietę słusznych rozmiarów. I mniej słusznych zamiarów. Mimo to wchodzi.
– No, na ostatnią nóżkę!
Kudłata rozsądnie nie komentuje. Komentarz może jedynie mocniej zagęścić atmosferę i wydłużyć samą wizytę. A po co?
– Co panią sprowadza?
– Od ponad dwóch tygodni straszliwie kaszlę. W czwartek po powrocie z delegacji poczułam się zdecydowanie gorzej. Odwiedziłam lekarza. Przepisał antybiotyk. Sumamed. Przyjmowałam według wskazania. Minęły trzy dni. I nie ma poprawy.
– Proszę się rozebrać.
Pobieżnie osłuchuje. Ostrożnie zagląda do gardła.
– Gdzie panią boli, jak pani kaszle?
– Tutaj – Kudłata wskazuje dolną część brzucha.
– Tam pani boleć nie może. Przełyk na dwanaście centymetrów długości i kończy się … o tu! – wskazuje dokładne miejsce kłując Kudłatą.
Zaraz! A nietykalność osobista lekarzy nie dotyczy? To po co pyta gdzie boli, skoro sama wie.
– Przepiszę pani inny antybiotyk. Producent Sumamedu zakłada trzy dawki, co w większości przypadków (a nie pacjentów?) nie wystarcza. Ten antybiotyk jest pięciodniowy (że niby lepszy, bo dłużej wyjaławia człowieka?). Dodatkowo weźmie pani osłonowe. Bifidobacterium. No chyba pani zapamięta. Nie muszę pisać. Może być Activia. Taki jogurt – dodaje widząc jak Kudłata zdziwiona przekrzywia głowę. Mam nadzieję, że nie słyszy kudłatych myśli w nawiasach.
– Co pani robi?
Domyślam się, że nie chodzi o czynność wykonywaną obecnie. Bo to widzimy obie. Siedzę.
– Jestem informatykiem.
– Potrzebuje zwolnienie?
Kudłata kiwa głową podając wizytówkę.
– Dyktuje mi.
Wyciąga samokopiujący się formularz.
– A czy to oznacza, że elektroniczne zwolnienia nie są jeszcze stosowane w praktyce?
Kudłata nie posiada telewizora. Rzadko śledzi wiadomości. Nie mniej o tej możliwości wiedziała.
– Widzi pani tę klawiaturę? – krzyczy potrząsając gratem – Wie pani ile ona ma lat? Pani jako informatyk chciałaby wszystko informatyzować! Ale moi przełożeni są innego zdania. Elektroniczne zwolnienia! – tu prychnęła holywoodzko – A podpis elektroniczny to dodatkowe koszty!
Fakt. W tej sytuacji przypomnienie o odprowadzaniu składek i odpisów przez pacjentów mogłoby zostać niewłaściwie zrozumiane, więc Kudłata milczy.
– Proszę przyjść na kontrolę w czwartek.
– Czy mogę umówić się w rejestracji?
– Podejrzewam, że telefonicznie raczej.
– Chociaż spróbuję. Ewentualnie wyrażę swoją opinię, jeśli nie będę mogła umówić się na miejscu.
– To bez sensu. Dziewczyny w rejestracji też robią to, co im się każe. Samego tego nie wymyślają.
– Przecież jeśli każdy będzie wciskał głowę między kolana, to nic się nie zmieni. A jeśli tysiąc pacjentów wyrazi swoją opinię, to może przekażą ją dalej?
Słysząc kolejne holywoodzkie prychnięcie szybko schowała się za drzwiami.
W recepcji udało się umówić na re-wizytę. Może skorzysta. Może nie. Tymczasem postarajcie się … nie chorować. Chociaż spróbujcie …
*) dla dobra przyszłych i potencjalnych pacjentów rzeczywiste nazwy pakietów zostały zmienione.