Ding! Dong! Dong!
– Pociąg relacji Kraków Główny – Gdynia Główna wjedzie wyjątkowo na tor pierwszy przy peronie piątym.
– Co takiego?! – Kudłata zamrugała ze zdziwienia.
Stała na peronie szóstym. Spojrzała na wyświetlacz nad swoją głową. Faktycznie, informacja o pociągu do Gdyni, dzięki której do tej pory śledzić można było aktualne opóźnienie pociągu, zniknęła. Teraz ekran był zupełnie czarny.
Kudłata chwyciła walizkę i pobiegła w kierunku schodów. Bynajmniej nie ruchomych. Na dworcu Warszawa Zachodnia trwa remont. Przy zejściach na perony działa już co prawda winda, ale jest umieszczona zdecydowanie dalej niż klasyczne zejście. A pani informująca o zmianie powiedziała to dokładnie w momencie, gdy lokomotywa już wtaczała swoje opasłe cielsko na peron. Nie było czasu na komfortową podróż dół-góra i góra-dół, konieczne było spięcie pośladków. Kudłata zgrabnie minęła kilka mniej wysportowanych jednostek i stanęła przed drzwiami do wagonu.
– Zaraz, czy ja nie miałam jechać przypadkiem Pendolino? – zapytała siebie sama drapiąc się za uchem i do tego marszcząc nos.
Szare, podrapane wagony nie przypominały w niczym smukłych sylwetek włoskiej produkcji. Dla pewności porównała numer pociągu na wyświetlaczu przy drzwiach z numerem na bilecie i – wciąż nie dowierzając – wsiadła. Jeszcze nie wiedziała, że sprint po schodach i dziesięć minut opóźnienia to była tylko rozgrzewka, i że prawdziwa przygoda związana z tą podróżą dopiero na nią czeka …
Pociąg ruszył. Niespiesznie, ale w dobrym kierunku. Kierownik pociągu podczas postoju na przystanku Warszawa Centralna zabrał głos:
– Dzień dobry Państwu!
Kudłatej forma przywitania skojarzyła się z Andrzejem Poniedzielskim, choć tembr głosu był zgoła odmienny.
– Przepraszamy za opóźnienie pociągu. Informujemy, że aktualnie czekamy na obsługę pociągu.
Tu Kudłata wyostrzyła zmysły słuchając uważnie.
– Która zmierza do nas innym pociągiem. Również opóźnionym – dodał po chwili.
Intuicyjne skojarzenie ze znanym konferansjerem było trafne. Pozostawało wierzyć, że opóźnienie obu pociągów zniweluje się, a nie nałoży. Nadzieja ta okazała się płonna niestety.
– Dzień dobry Państwu …
Nowy głos nie miał w sobie praktycznie żadnej energii. Sugerował, że jego właściciel jest kompletnie wykończony.
– Wita Państwa obsługa pociągu.
– Czyli jednak dotarli! – ucieszyła się Kudłata.
– Znajdujemy się w pociągu relacji …
Długa pauza, która tu nastąpiła pozwoliła myśleć, że komunikat jest istotny nie tyle dla pasażerów, co dla owej obsługi.
– … Kraków Główny … – tu znowu kierownik zawiesił głos.
Kudłata oczyma wyobraźni niemal widziała jak odkłada mikrofon i nerwowo szuka kartki, z której może przeczytać ciąg dalszy komunikatu
– … Gdynia Główna.
Tu głos wyraźnie westchnął. Wysiłek związany ze zdobyciem Mont Everestu był niczym w porównaniu z wysiłkiem wymaganym do przekazania tej informacji.
– Życzymy Państwu miłej podróży – zakończył optymistycznym akcentem, który nieprzyjemnie kontrastował z nieustannie narastającym opóźnieniem prezentowanym na wyswietlaczu.
Kolejnym przystankiem, na którym lokomotywa planowała odsapnąć miała być Warszawa Centralna, potem Warszawa Wschodnia, a dalej dopiero Gdańsk Główny. Tymczasem na trasie Warszawa Centralna – Warszawa Wschodnia było jeszcze kilka przystanków. Część została przedstawiona jako przerwa techniczna i pasażerowie byli każdorazowo surowo przestrzegani by pod żadnym pozorem podczas postoju nie otwierać drzwi. Kolejne po prostu miały miejsce i nikt już ich nie tłumaczył. Tymczasem niepostrzeżenie zapadł zmrok i pasażerom pozostało przeglądanie komórek, komputerów albo książek, w zależności od stopnia ich cyfryzacji. Z niemal półgodzinnym opóźnieniem pociąg doturlał się w końcu pobliże Gdańska Głównego, o czym poinformował kierownik pociągu dodając:
– Pasażerów zmierzających do Lęborka i Słupska prosimy o kontakt z obsługą pociągu. Pasażerów jadących do Gdyni Głównej informujemy, że istnieje możliwość przesiadki na kolej miejską. Jednocześnie Spółka Intercity podkreśla, że w dniu dzisiejszym na trasie Gdańsk Główny – Gdynia Główna będzie honorować bilety zakupione w pociągach innych niż SKM.
I to był ostatni komunikat, który w jego wykonaniu usłyszała Kudłata. Być może uwięzieni pasażerowie do Lęborka oraz inni pasażerowie z Trójmiasta zaabsorbowali go wyrażaniem wdzięczności względem Spółki Intercity.
Potem pociąg stawał jeszcze wielokrotnie. Każdorazowo w miejscu, które nie sposób było zlokalizować. W tzw. środku niczego. W pewnym momencie minął go nawet pociąg regionalny.
– Według informacji na wyswietlaczu Wasz pociąg właśnie odjechał z Gdańska Głównego – napisał Kapitan do Kudłatej.
– Jak odjechał jak jeszcze tam nie dotarliśmy?!
– W Japonii połowa obsługi pociągu już by popełniła sepuku – mruknął cicho jakiś pasażer w drogich, skórzanych butach.
– Całe szczęście, że kupiłam bilet w wagonie ciszy – przeszło przez myśl Kudłatej.
Regulamin zobowiązał do powstrzymywania się od używania głosu. Zamiast przekleństw i narzekań słuchać było nerwowe posapywanie, westchnięcia, czy nerwowe stukania butem o podłogę. Cały wagon dosłownie kipiał negatywną energią. Drżał. Wibrował. Ale na szczęście nie wybuchł. Z jedynie 67-minutowym opóźnieniem Kudłata wyskoczyła z wagonu w Gdańsku Głównym. Później dowiedziała się, że była to doskonała decyzja, bo wszystkie pociągi dalekobieżne jechały tego dnia z Gdańska do Gdyni wyłącznie jednym torem.