– Auć! – grymas bólu wykrzywił twarz Kudłatej. Towarzyszył mu krótki jęk.
– Przecież to banalne ćwiczenie polegające na napinaniu gumy umieszczonej pod kolanem – pomyślała – Tu nic nie ma prawa mnie boleć. Kolano chodzi elegancko w osi, obciążenie jest minimalne. Co jest?
Kolejna próba nadal powodowała bolesny dyskomfort. Dokończenie treningu wymagało zmiany ćwiczeń. Oryginalnie zaplanowana seria była niewykonalna.
Powrót do domu. Dwie godziny siedzenia przy komputerze przy biurku i kolejne zaskoczenie: schody w dół stanowią przeszkodę nie do pokonania. Jedyną techniką zejścia jest sposób znany tym, którzy kiedyś musieli chodzić o kulach odciążając jedną z kończyn. Uszkodzona noga schodzi jako pierwsza. Druga do niej dołącza. I tak dalej.
– Pooszczędzam je trochę i wróci do formy – Kudłata naiwnie zaklinała rzeczywistość – Przecież już nie raz zdarzyło mu się spuchnąć po intensywniejszym treningu i kilka dni przerwy pomagało.
Minął dzień. Potem drugi i trzeci. Minął tydzień, i kolejny, a sytuacja nie ulegała poprawie. USG nic nie wykazało. Dopiero rezonans pomógł zrozumieć, że samo czekanie nie pomoże. Niezbędna jest interwencja chirurgiczna. Najbardziej słoneczny piątek nie był w stanie podnieść Kudłatej na duchu. Zamiast wracać do domu pojechała do C3FM. Przywitać się. Zapytać co słychać. Powiedzieć, że tęskni. I obwieścić, że jej nieobecność na treningach nieco się przedłuży.
Trenera nie było. Był Marcel.
– No cześć! Co tam? Dawno Ciebie nie było – bardziej stwierdził fakt, niż zapytał.
– Ano. Mam problem z kolanem.
– Coś poważnego?
W odpowiedzi Kudłata pokazała Marcelowi opis rezonansu. Przez chwilę nic nie mówił zagłębiony w lekturze.
– No – oderwał w końcu wzrok od smartfona – mięśniowo wszystko jest OK. To czemu nie ćwiczysz?
– Ale … – Kudłatą dosłownie zatkało. Chciała powiedzieć, że przecież bez jednej nogi nic nie zrobi. Nie wsiądzie na rower. Nie pojedzie na wiosłach. Nie zrobi przysiadu. Rozgrzewki. Praktycznie nic nie zrobi.
– Trzy kończyny masz sprawne, prawda?
– No … niby … tak …
– To na co czekasz?
Lekko skołatana wyszła. Krótka wiadomość na Whatsapp do trenera z pytaniem, czy widzi opcję by wróciła do ćwiczeń. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast:
– Oczywiście! Bo możliwości jest masa!
W środę Kudłata jechała na trening drżąc lekko. Głównie ze strachu, czy „wybrakowany egzemplarz” da radę. Trener przywitał ją szerokim uśmiechem i „piątką”.
– Spójrz! Wszystko jest na swoich miejscach – powiódł ręką dookoła pokazując pozostałych ćwiczących. Chodząc regularnie normą jest, że spotyka się te same osoby i stopniowo je poznaje. Kudłata poczuła przyjemną świadomość, że jest tu, gdzie być powinna. Jakby wróciła do domu, po długiej tułaczce.
– Mówiłaś, że narciarza *) nie dasz rady. To patrz!
Przystawił ławeczkę tak, by ćwiczenie wykonać na siedząco. Kudłata zaskoczona mimowolnie podniosła jedną brew. W trakcie treningu szerokie ze zdumienia oczy robiła jeszcze wiele razy. Okazało się, że hantle, piłkę, talerze można wykorzystywać nie tylko na stojąco, czy w przysiadzie, ale i na leżąco na plecach, na leżąco na brzuchu, czy w siadzie płaskim. Wcześniej taka forma stanowiła jedynie epizod podczas treningu. A tymczasem przeniesienie treningu w całości do poziomu pozwoliło Kudłatej doświadczyć znanych ćwiczenia w nowych aranżacjach. W finałowej serii gadżety były tak dobrane, by symulować na ciele napięcie podobne do stania na rękach, nie mniej ćwiczenie odbywało się w … siedzeniu!
W kultowym już dialogu **) z Kabaretu Tey kierownik sklepu tłumaczył pracownikowi, że to, że traktor ma trzy koła sprawne, jest bardziej istotne jak to, że jedno jest zepsute. Oczywiście tekst ten był parodią peerelowskiej propagandy. Dla Kudłatej jednak tego dnia nabrał kompletnie nowego znaczenia. Gdyby kolano Kudłatej nie zaniemogło, nie doświadczyłaby uczucia ogromnej wdzięczności za możliwość przeżycia najwspanialszego (dotychczas!) treningu w swoim życiu. Za pokazanie nowych opcji. Za dostosowanie treningu do słabych i mocnych stron ciała bez utraty jego atrakcyjności. Za to, że jej godzina na nią czekała. I za to, że trener w nią wierzył. Mimo wszystko.
– A nie mówiłem? – rzucił Marcel nie odrywając wzroku od monitora laptopa, którego trzymał kolanach, gdy Kudłata wychodziła z CF3M.
W tym momencie wdzięczność wypełniająca Kudłatą skropliła się w kącikach oczu.
——————
*) trenażer narciarski ski erg – przyp. autora.
**) Zakładam, że wszyscy znają kultowy dialog z Kabaretu Tey gdy Zenon Laskowik (kierownik sklepu) tłumaczył Rudiemu Schuberthowi (Bolkowi) jak należy pojmować rzeczywistość na przykładzie kół i traktora. Na wszelki wypadek przypomnę:
„- Towaru nie będzie, traktor się zepsuł
– Nie traktor się zepsuł, tylko koło się zepsuło.
– Jak koło jest zepsute, to cały traktor jest…
– Bolek, przestań szerzyć defetyzm. Ile traktor ma kół?
– Cztery.
– Ile jest zepsutych?
– Jedno.
– To ile jest dobrych?
– Trzy.
– To nie można powiedzieć, że trzy są dobre?!
– Przecież to to samo.
– Ale jak brzmi! TRZY DOBRE.”
Cytowany fragment pochodzi z odcinka pt. Szpunt. Fragment o traktorze zaczyna się po 11 minutach i 50 sekundach: