Luka X – dzień 4

Zatoczka Soline jest idealnie osłonięta od wiatru, przez co panuje tu niemal kompletna cisza. Zwykle o gotującej się wodzie przypomina gwizdek. Dziś słyszymy jak szumią bąbelki jeszcze we wczesnej fazie podgrzewania.

Po ponad dwóch godzinach dziobania fal idealnie pod wiatr wpływamy do zatoki Soline. Wachta kambuzowa idealnie wyczuła moment by zaserwować lunch.
– Musicie wybaczyć, bo kurczak, którego kupiliśmy, okazał się być … skwarkami – tłumaczą podając talerze na pokład.
Nic to, w moment wciągamy spaghetti pomimo tej nietypowej zachęty.

Chwilę później kubki smakowe domagają się wilgoci.
– To co? Może kawa? – proponuje Andrzej – po tych skwarkach strasznie chce się pić. Kto ma ochotę?
Pięć par rąk wyciągniętych w górę pojawia się w odpowiedzi. Natalia patrząc na tatę niemal niezauważalnie kręci głową. Na boki.
– Aaa, nie ma już kawy – reflektuje się Andrzej – to w takim razie może … herbaty? Wstawię wodę – rzuca, po czym szybko wchodzi pod pokład. Nawet nie czeka na odpowiedź.
Zatoczka Soline jest idealnie osłonięta od wiatru, przez co panuje tu niemal kompletna cisza. Zwykle o gotującej się wodzie przypomina gwizdek. Dziś słyszymy jak szumią bąbelki jeszcze we wczesnej fazie podgrzewania.

Błogi moment nic-nie-robienia. Nieliczny taki w tym rejsie. Dlatego kontemplujemy go intensywnie. Aczkolwiek każdy inaczej.
– Kapitanie, mogę sobie popływać pontonem? – pyta Michał.
– A proszę bardzo.
– Może popłyniesz po … kawę? – delikatnie sugeruje Andrzej.
– Tu się nie dostanie kawy – Kapitan wodzi wzrokiem po brzegach. Tylko trochę skał, drzewa i krzewy. Piękne, zielone, ale nie ma nic więcej.
– Na Anabelli – tak – Andrzej ma plan rekompensujący brak porannych zakupów.
Anabella to drugi jacht. Ćwiczą podejście do boi kawałek od nas.

Ponton na wodzie.
– Ale oni są tam daleko! – Kudłata wskazuje jacht drugiej ekipy niemal na drugim końcu zatoki. Ostatnia szansa by się jeszcze wycofać.
– To nic, dam radę – deklaruje Michał.
– Płynę z Tobą – dołącza Natalia.
Młode pokolenie lubi wyzwania.
Wiosłują. Początkowo nierówno. Z powodu braku dulek wiosła trzeba trzymać w rękach. Jednak z każdym machnięciem synchronizują się coraz bardziej.

Wygląda na to, że druga ekipa akurat skończyła manewrowanie na bojce i zamierzają podpłynąć, by na kolację zacumować bliżej brzegu. Przez moment inny jacht przysłania dzielną dwójkę na pontonie. Gdy widzimy ich ponownie słyszymy jak krzyczą do Anabelli z daleka:
– Daaaajcie kawę!
– Oj, z tego pontonu nie mają zbyt dobrej pozycji negocjacyjnej by stawiać żądania – mruczy Kudłata.
Malutki ponton przy 16-stopym jachcie nie wygląda zbyt groźnie.
– Coooo?! – odpowiada mu załoga Anabelli.
Michał z Natalią intensyfikują wiosłowanie. I dostosowują formę negocjacji.
– Czy możemy prosić kawę i … podwózkę z powrotem?
W tę stronę płynęli z wiatrem.

Chwilę później stoją na pomoście kąpielowym Anabelli, a ponton ciągną za rufą. Kolejna chwila i już cały zestaw przechodzi nam przed dziobem.
– Pewnie tak planują ich wyrzucić, by powrót na nasz jacht mieli z wiatrem – Paweł analizuje trajektorię ich trasy.
– Mamy Waszych załogantów. Oddamy ich za drobną opłatą – krzyczą do nas.
– A bierzcie ich sobie!
Mamy gest.

– Chłopaki przekazali kawę z pozdrowieniami … – mówi Michał już po powrocie na nasz jacht. Po chwili teatralnej pauzy dodaje:
– … dla Kapitana, który będzie ich jutro egzaminował. Dali całą, jaka im została, nic sobie nie zostawili, nic a nic! I jeszcze dla bezpieczeństwa zapakowali w foliowy woreczek – tu macha demonstrując drogocenny rekwizyt.
To się nazywa mieć refleks i umiejętność wykorzystania okazji.

Kawowy aromat i ciepły kubek w dłoni wprowadza nas ponownie błogi moment nic-nie-robienia …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.